I będę zamieszczać znowu posty, pewnie nie tak regularnie jak przed przerwą, ale blog ożyje i będzie żył swoim rytmem...
U Was pachnie jesienią, a u nas zima powoli dobiega końca - ostatni tydzień mieliśmy już codziennie po 30 stopni ciepła :-) Będzie więc kilka postów z zimowymi uszytkami zanim będą nieaktualne ;-)
Dzisiaj trzy uszytki dla dzieciaków i tak się złożyło, że wszystkim szyłam coś z niebieskim kolorem :-)
Tosca(córka sąsiadki): sukienka dresowa, góra sukienki to model na bluzę nr 616, skrojona w rozmiarze 129 z Burda dla dzieci 1/2013, spódnica to prostokąt. Na wyraźne życzenie rodzicielki sukienka ma długość maxi i wielkość niemalże też ;D sprawę ratuje pasek, który ściąga nadmiar tkaniny :-)
Burdę dla dzieci 1/2013 otrzymałam pocztą od mojej koleżanki Ani, której chciałam serdecznie za nią podziękować!!! :-)))
Ciekawostki z życia w Paragwaju.
Ñandutí.
Z Ñandutí rozpocznę serię ciekawostek o paragwajskim hand-made.
Ñandutí to koronka igłowa z której Paragwaj słynie w świecie. Wyrabia się z niej obrusy, serwetki, bieżniki, ozdoby na ścianę i suknie do tradycyjnych tańców narodowych.
To jest pierwsza suknia Ñandutí, jaką widziałam na żywo, poprosiłam dziewczynę o zdjęcie, a ona zapozowała mi ślicznie :-) Sukienka jest boska! Wyobraźcie sobie ile pracy wymagała - jej spódnica jest z półkoła!
Chociaż tradycyjnie spódnica sukienki powinna być z pełnego koła:
źródło |
źródło |
źródło |
I jeszcze parę przykładów Ñandutí znalezionych internecie:
źródło |
źródło |
źródło |
źródło |
źródło |
WRÓCIŁAŚ :) :) :)
OdpowiedzUsuńUszytki przepiękne, widać że dzieciakom się podobają bo każde uśmiechnięte od ucha do ucha.
Ñandutí - pierwsze słysze ale na pewno nie zapomne :) Spódnice z półkola czy z koła to naprawdę niezła robota, ciekawe ile tygodni albo i miesięcy się to robi :)
Witaj Mgiełko! :-)))) Dziękuję :-) Pewnie jednak miesiące trzeba posiedzieć nad taką robótką :-)
UsuńTo naprawdę miła wiadomość, że wracasz :-) Jejka, zazdroszczę Ci tych 30-tu stopni, bo tu nad Bałtykiem wieje jesienią :-( Cudne są te paragwajskie koronki! Chyba się tym mocniej zainteresuję :-) Dzieci ładnie obszyte, więc dobry uczynek masz z głowy :-) Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Dla mnie zaczyna się właśnie najpiękniejsze pół roku w Paragwaju - upały...! ;-) Co do koronki powinnaś znaleść w necie sporo informacji w języku angielskim.
UsuńJak dobrze Cię czytać!!! Brakowało mi Twoich wpisów!
OdpowiedzUsuńI ja stęskniłam się za Wami :-)
UsuńBardzo fajnie, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem przeszczęśliwa ;-)
UsuńWitaj! Jak miło jest znów poczytać Twoje jakże interesujące wpisy, ubarwiłaś mi pochmurny warszawski poniedziałek i bardzo Ci za to dziękuję :-D
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie - czytać takie słowa to dla mnie zaszczyt :-)
Usuń:))) Ale się cieszę, liczyłam na Twój powrót, nie zostawiaj nas więcej :) Sukienka jest przyszłościowa po prostu a obie pary spodni super:) Na tę koronkę nanduti nie mogę się napatrzeć, taki naszyjnik mieć - marzenie, chyba bym go powiesiła na ścianie!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Mam nadzieję, że Was już więcej nie opuszczę :-) Naszyjnik i sukienki nanduti są najlepsze! :-)
UsuńW sukience to bałabym się chodzić - z moimi zdolnościami i pechem pewnie zaraz bym o coś zahaczyła... ;)
Usuńo!! jak dobrze, że jesteś:-)))
OdpowiedzUsuńO!!! jak dobrze znowu tu być :-)))
UsuńNo nareszcie :) ale Cię nie było :( pogody zazdroszczę bo w Polsce pachnie już jesienią :(
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) U nas właśnie taka polsko-jesienna pogoda mija...
UsuńJak się cieszę, że już jesteś :) Świetny post. Sukienka bardzo oryginalna, chłopięce spodenki prezentują się świetnie, na pewno nie jak piżama. Spodenki Luny to aż mam ochotę takie na siebie zrobić, czekam też na kolejny model z innej tkaniny ;) Jak zobaczyłam zdjęcia z dziełami z koronki igłowej to aż mi szczęka opadła, cuda :D
OdpowiedzUsuńSuzi! :-) Tyle pochwał - dziękuję :-) Nanduti zdecydowanie robi wrażenie! :-)
Usuńmiło Cie tu znów widzieć! na koniec zimy 30 stopni - istny piekarnik :)
OdpowiedzUsuńniebiskości, które uszyłaś prezentują się na 5+, kraciaste portki wyglądają super takie troszkę w stylu retro
a koronki ? cudowności, misterne, piękne i niezwykle pracochłonne - zachwycam się nimi
Dziękuję :-) 30 stopni to tutaj wiosenne, miłe ciepełko ;-) zresztą noce są jeszcze dosyć chłodne. Nanduti uwielbiam również za kolory! :-)
UsuńJak miło znów do Ciebie zajrzeć! Świetne portaski poszyłaś!
OdpowiedzUsuńI mnie miło Ciebie widzieć :-) Dziękuję :-)
Usuńdzień dobry:)
OdpowiedzUsuńDzień bardzo dobry! :-)
UsuńŚwietne uszytki poczyniłaś zresztą jak zwykle:) Sukienka Tosci jest moja ulubiona:)
OdpowiedzUsuńLubię takie rękodzielnicze ciekawostki. Chętnie bym się nauczyła Ñandutí.
Pozdrowienia!:))
Dziękuję :-) Sukienka Tosci jest bardzo oryginalna, wzbudza ciekawość innych ;-)
UsuńMogłam brać udział w kursie nanduti, ale zrezygnowałam, a potem żałowałam tego...
Pozdrawiam! :-)
dobrze, że wróciłaś! smutno było bez ciebie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, jakże jest mi miło! :-)
UsuńNo, taki powrót, to ja rozumiem! Super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
Usuńcudownie że jesteś :D
OdpowiedzUsuńTeż cudnie się czuję :-)
UsuńMiło znowu Ciebie poczytać :)
OdpowiedzUsuńMiło mi coś takiego czytać :-)
UsuńNiezmiernie miło,że znowu tu jesteś. ;O)
OdpowiedzUsuńSuper post
Dziękuję :-) Cała przyjemność po mojej stronie :-)
UsuńNo proszę, wróciłaś!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe te koronki, nie zetknęłam się z nimi do tej pory a są przekolorowe!
Portaski fajne, osobiście nie gustuję w tych z obniżonym stanem, zawsze mam przykre wrażenie, że dziecięciu( bądź starszemu chłopięciu) coś przykrego i nie pachnącego się wydarzyło , ale na Lunie wyglądają fajnie- kojarzę ten wykrój z Burdy i pewnie gdybym najpierw zobaczyła je na Twojej małej to modelu bym tak nie "zjechała".
Czekam na posty !
Dziękuję :-) To fakt, że takie spodnie z obniżonym krokiem nie każdemu się podobają. Ja nawet myślałam o takich dla mnie, ale jednak nie umiem się zdecydować... ;-)
UsuńMiło Cię znów widzieć Iwonko i Twoje ciekawostki:) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam Kasiu! :-)
UsuńWitaj Iwonko, super, że jesteś :) Ciuszki dla dzieci są świetne, zwłaszcza te portki Luny :) Najbardziej oczywiście zachwyciły mnie te koronki, przepiękne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Koronki są misterne i nawet nie chce mi się myśleć ile trzeba się nad nimi napracować... :-)
UsuńMiałam nadzieję że do nas wrócisz! Cieszę się bardzo :D
OdpowiedzUsuńU mnie też już wiosnę już czuć w powietrzu chociaż do 30C mi daleko ;) Bardzo podobają mi się kraciaste spodnie Floriana!
Dzięki Marto! :-) I Ty zapadłaś w sen zimowy, ale na szczęście też już jesteś w wirtuałnym świecie :-)
UsuńFajnie że znów jesteś z nami :) Uszytki jak zwykle śliczne :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że tu znowu jestem :-) Dziękuję :-)
UsuńWitaj Królowo, obniżony krok widać wszystko genialne
OdpowiedzUsuńWitaj Caryco! ;-) Dziękuję :-)
UsuńCieszę się, że nie wytrzymałaś bez blogosfery i że będę mogła podziwiać Twoje prace. :)
OdpowiedzUsuńBlogosfera uzależnia... ;-) Dziękuję :-)
UsuńSame cuda :) Fajnie, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńDzięki Karolinko! :-)
UsuńWróciłaś Kochana! Ależ się cieszę:) Widać, że nie próżnowałaś:) Wszystko bardzo ładne! A spodnie dla Luny też szyłam ale w wersji letniej i też nie widać tego niskiego kroku.
OdpowiedzUsuńA te koronki są bajeczne :)
Dziękuję Kochana! :-) Ano nie próżnowałam :-) powiem więcej - gdybym tylko mogła szyłabym więcej i więcej...! ;-)
UsuńCieszę się Iwonko, że wróciłaś :) Spodnie dziecięce są świetne ale jednak suknia najbardziej mi się podoba :) A nanduti przepiękne :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńI ja bardzo się cieszę :-) Dziękuję i pozdrawiam :-)
UsuńMiło Cię znowu czytać :-)
OdpowiedzUsuńFajne uszytki :-) Czekam na więcej :-)
Buziaki :-*
Dziękuję :-) Będzie więcej :-)
UsuńAch dzięki Tobie znowu zapachniało egzotycznie :)
OdpowiedzUsuńBajeczne kolory... materiał sukienki świetny.. kiedy szyłam moim córkom z wykrojów Burdy zawsze jakoś tak były za duże, ale to trwało tylko chwilę, bo potem ... bardzo szybko były za krótkie :)
Dziękuję :-) Właśnie dlatego mama Tosci chciała, żeby sukienka była naprawdę "duża", może ponosi ją jeszcze ze dwa sezony :-)))
UsuńObie miałyśmy przerwę. a ja bardzo się Cieszę, że dodajesz nowe posty bo zawsze mnie interesuje co Tam u Ciebie. Naprawdę świetne są te ciuszki dla dzieciaków, ale najbardziej podobają mi się te portałki Floriana bo są w kratę. Piękną masz córeczkę. Koronka Nandutti, jejku ale to musi być pracochłonne, ale efekt jest:)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo ucieszyłam się z Twojego nowego postu :-) Spodnie Florka są naprawdę super - moje ulubione :-) Dziękuję :-)
Usuńu mnie też przerwa, więc to chyba ostatnio norma w blogosferze. uszytki świetne, a ponieważ sama nałogowo szyję pumpy dla synka, tak te niebieskie Twojej Córci podobają mi się bardzo :) z dresówki układałyby się idealnie ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba zrobić sobie przerwę :-) Dziękuję :-) Jak znajdę dresówkę(bo w Paragwaju o nią dosyć trudno...) to następne portaski dla Luny uszyję z tego materiału.
UsuńWitaj, cieszę się że jesteś....piękne te niebieskości. Pracowita z Ciebie pszczółka, a w spodenkach Luny widać ten obniżony krok, więcej chyba nie trzeba. Sukienki ze zdjęć cudne, ciekawa technika i kolory. Pewnie sporo czasu trzeba, aby to ogarnąć. Wracaj kiedy możesz - pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Możnaby powiedzieć, że kto jak kto, ale akurat Paragwajki mają dosyć czasu na takie koronkowanie - przez większą część dnia wiele kobiet siedzi bezczynnie ;-) Pozdrawiam :-)
UsuńAleż się ciesze, ze wróciłaś! Uwielbiam twoje zdjecia bo sa tak pełne słońca :) Pierwsza sukienka - aaaaa - chce ten materiał!! Rewelacja :)
OdpowiedzUsuńSpodnie niczego sobie :), i u mnie widać obniżony krok, więc Luna wygląda trochę jak mała fanka hip-hopu :P i dobrze :) wyglądają na super wygodne.
Dziękuję :-) Dresówka sukienki jest naprawdę oryginalna! :-) A spodnie Luny sprawdzają się rewelacyjnie :-)
UsuńKażdy czasem musi zrobić sobie urlop. :) Fajnie, że jesteś z powrotem!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Urlop z całą pewnością wykorzystałam dobrze ;-)
UsuńI jeszcze raz ja:) z innej beczki zupełnie.
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie pytanie: czy znasz taką roślinę jak stewia?
bo u nas w Polsce jest to absolutny szał,do używania zamiast cukru,szczególnie dla cukrzyków.I ja wyczytałam,że większość tej rośliny jest importowana z paragwaju i że tam 1500lat ludzie to jedzą:)Czy ty o ty słyszałaś?:)Bo co jakiś czas się pojawia jakaś nowość a za 5 lat okazuje się,że to rakotwórcze albo inaczej szkodliwe.Ii ja sobie przypomniałam o Tobie:)Myślę,zapytam...
Kochana! Zadałaś dobre pytanie :-) Odpowiem Ci na nie z mojego punktu widzenia:
Usuństewia jest tutaj znana i używana od dawna. Ale... czym jest stewia? To mała zielona roślinka, zioło. Tutaj najczęściej używana jest do herbat jako suszone zioło. A jak się jej najczęściej używa w Polsce/Europie? Jako biały proszek/tabletka. Ile ma takie białe coś wspólnego ze stewią? Cukier jest przecież produkowany z buraków cukrowych... Do mnie osobiście taki proszek nie przemawia.
Jeśli ktoś chce mieć naprawdę zdrowy słodzik to musiałby używać świeżej lub suszonej stewii/wywaru z niej.
Ale z drugiej strony, dla diabetyków, z dwojga złego wybrałabym chyba jednak biały proszek stewii zamiast białego proszku konwencjonalnego cukru...
Jedyne co mogę Tobie doradzić to "wsłuchać się w siebie" - posłuchaj Twojej intuicji, jeżeli "czujesz", że coś będzie dla Ciebie dobre używaj tego :-)
czyli znasz:):) ja mam na myśli suszone liście lub żywą roślinkę:)Zakupiłam nasionka i wysieję.Ja lubię takie eksperymenty i sadzić rośliny, o proszku to ja nawet nie myślę.Widziałam w marketach stewię w tabletkach i to nie robioną z tej rośliny tylko syntetyczną,jakoś sztucznie otrzymywaną.Ale można też kupić suszone listki w paczkach.Nie sproszkowane tylko widać ,że to prawdziwe liście.
UsuńMoi rodzice mają cukrzycę,myślę ,że kiedyś czeka to i mnie.Chciałabym im to głównie zaproponnować,bo stewia i do herbaty i do pieczenia się nadaje.W takim razie jak znasz to wypróbuję.
jak cudnie Cię "widzieć " :-) chyba Cię ściągnęłam myślami - przynajmniej tej tezy się będę trzymać :-) super że wróciłaś !!!!!!!!!!!!!!!! sukieneczki oczywiście są super :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ty mój Fusiku!!!!!!!!!!! :-))))
UsuńJa tam się cieszę, że wracasz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) ja też się cieszę :-)
UsuńTrzymam tego posta otwartego od kilku dni i chcę coś napisać, żeby ładnie napisać i żeby miło napisać, no bo długo Cię nie było. Tylko ostatnio czas przy komputerze to spędzam tylko jak muszę i strasznie ciężko mi idzie takie regularne odpisywanie. Ogromnie się cieszę znów widząc Cię na blogu i widząc że dalej szyjesz. Sukienka jest słodka, a spodnie łobuzerskie - obie pary. Kratka wcale nie wygląda jak piżama :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Napisałaś ładnie i miło :-) Szycie uwielbiam i przy tym zajęciu potrafię się prawdziwie odprężyć(nawet jeśli wściekam się, że coś mi nie wychodzi to nadal jestem szczęśliwa ;-)), dlatego narazie z pewnością nie przestanę szyć :-)
UsuńUff to kamień z serca :-)
UsuńA co do wściekania podczas szycia - święte słowa, u mnie też jest to takie szczęśliwe wściekanie.
Śliczne ubranka dla dzieci:):)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
Usuń