I przy okazji moja "pracownia krawiecka" ;-)
Und meine Nähstube :-)
Jak ma wyglądać część "robocza" naszej kuchni w Paragwaju wymiśliłam jeszcze w Niemczech, po tym jak w markecie budowlanym kupiliśmy płytę - blat kuchenny. Ale pomysł z zasłonkami zamiast drzwiczek do szafek, zrodził się dopiero tutaj, kiedy zaczęłam szyć :-)
Die Idee, wie wir unsere Küche hier in Paraguay machen würden, kam uns noch in Deutschland, nachdem wir uns Arbeitsfläche im Baumarkt gekauft haben. Aber die Lösung mit
Vorhängen statt Türen, habe ich erst hier ausgedacht, nachdem ich
mit dem Nähen angefangen habe :-)
Płyty na półki do szafek pod blatem kupiliśmy już tutaj.
Dalej: zlew, gazówka, szafka wisząca i stojąca(Made in Brasil) i krzesła(paragwajskie hand-made) zakupiliśmy tutaj.
Pralkę, po tym jak nasza przywieziona z Niemczech zepsuła się, kupiliśmy też tutaj.
Ale lodówka-staruszka wciąż jeszcze dobrze służy :-)
Stojący regał to zakup w Ikei - świetnie sprawdza się w kuchni przyśrubowany porządnie do ściany!
No i stół - z odzysku: przed wieloma laty służył on, oklejony porządnie zieloną, mocną ceratą, Niemieckiej Poczcie(Deutsche Post). Kiedy poczta zmieniała swój wystrój, stół dostał się w ręce mojego teścia. On okleił go kolejną warstwą wykładziny PVC i używał w warsztacie. Stół przetrwał wszystko w dobrym stanie i ostatecznie odziedziczyliśmy go my i zapakowaliśmy do kontenera. Tutaj w Paragwaju gruntownie odnowiliśmy jego blat. Stół posiada dwie duże szuflady i jest 90x180cm duży. Bardzo dobrze kroi mi się na nim moje uszytki :-)
Die Holzplatten für die Regale unter Arbeitsfläche haben wir hier
gekauft. Genauso wie: Waschmaschine, Waschbecken, Gasherd,
Hängeschrank und Küchenkommode(Made in Brasil), und noch
Stühle(hand-made Paraguay).
Offener, stehendes Regal ist bei Ikea gekauft worden und wenn man es fest an der Wand schraubt, kann man es prima in der Küche nutzen :-)
Der Tisch gehörte vor vielen Jahren der Deutschen Post, dann hat ihn mein Schwiegervater in der Werkstatt gehabt und jetzt, nach gründliche Renovierung, dient er uns immer noch sehr gut :-) Er ist 90x180cm groß und ich kann auf ihn super meine Nähsachen schneiden und nähen :-)
Offener, stehendes Regal ist bei Ikea gekauft worden und wenn man es fest an der Wand schraubt, kann man es prima in der Küche nutzen :-)
Der Tisch gehörte vor vielen Jahren der Deutschen Post, dann hat ihn mein Schwiegervater in der Werkstatt gehabt und jetzt, nach gründliche Renovierung, dient er uns immer noch sehr gut :-) Er ist 90x180cm groß und ich kann auf ihn super meine Nähsachen schneiden und nähen :-)
Część roboczą kuchni wykonał oczywiście mój mąż z pomocą naszego sąsiada Christiana.
Den Arbeitsplatz hat natürlich mein Mann mit unseren Nachbarn
Christian gemacht.
Taka kuchnia to rozwiązanie proste i łatwe dla majsterkowicza.
Kuchnia ta jest bardzo funkcjonalna, ale koszty są nieporównywalnie niższe od kuchni pod zamówienie :-)
Die Küche ist für Hobbyhandwerker eine ganz einfache Sache zu bauen.
Sie ist sehr funktionell aber wesentlich günstiger als die
"Katalog"-Küchen.
Blatu zakupionego w Niemczech niestety nie starczyło nam na całość - tu widać nad lodówką "dosztukowaną" część z płyty :-)
Über den Kühlschrank hat uns die Arbeitsfläche aus Deutschland leider nicht gereicht.
Tu widać jak blat i półki zamocowane są do ściany:
Hier sieht man wie die Arbeitsfläche und die Regale an der Wand befestigt sind.
Uzupełnieniem mojej kuchni jest ten oto regał na zewnątrz :-):
Zusätzlich habe ich noch so ein Regal draußen:
A to ja przy robocie i nawet żelazko załapało się na pierwszy plan, choć muszę szczerze przyznać, że używam go stanowczo za mało w mojej pracowni ;-)
Ich bei der Arbeit in meinem Küchen-Näh-Studio ;D
Tutaj moja zimowa pracownia :-) Na tarasie szyję też wiosną i jesienią, kiedy na zewnątrz nie jest zbyt gorąco i nie ma konieczności siedzenia pod wentylatorem ;D (Stół i krzesła paragwajskie hand-made, pociągnięte lakierem przez męża :-))
Ich nähe auch auf der Terrasse - immer wenn es genug warm im Winter ist oder nicht zu heiß im Frühling und Sommer :-)
Ciekawostki z życia w Paragwaju. / Mein Leben in Paraguay.
Gotowanie. / Kochstelle.
Będęc przy temacie kuchni pokażę dzisiaj jak najczęściej gotuje się na paragwajskiej wsi:
Heute, bei dem Küchenthema, zeige ich wie man auf dem paraguayischen Land kocht:
W zależności od stanu finansowego rodziny buduje się taki piecyk tylko pod daszkiem, lub dobudowuje się dwie schodzące się przy piecu ściany, albo ściany są trzy - w formie zabudowanego tarasu.
Kto biedniejszy, leniwy, albo w mobilnej formie gotuje również tak(ale raczej rzadko):
Der Ofen befindet sich immer unter einem Dach.
Manchmal benutzt man mobile Kochstelle:
Manchmal benutzt man mobile Kochstelle:
W miastach chętnie korzysta się z czegoś takiego:
In der Stadt benutzen die Leute gerne, geheizt mit Grill-Kohle, so etwas:
Wykorzystuje się do tego węgiel taki jak do grilla i kiedy on jest gorący stawia się bezpośrednio na nim garnek :-)
Po pięciu latach pobytu tutaj i zachwycie piecem tatakua zaczynamy sami poważnie myśleć o jakimś piecyku na którym będziemy mogli gotować na drewnie :-)
Wir sind hier schon fast 5 Jahre lang und nach der Begeisterung von Tatakua-Offen denken wir sehr ernst über einen Holzofen nach :-)
Twoja kuchnia jest naprawdę bardzo ładna, bardzo podoba mi się pomysł na zasłonki zamiast drzwiczek :)
OdpowiedzUsuńA wszystkie ciekawostki z Paragwaju jak zwykle bardzo ciekawe!
Dziękuję :-) Ja lubię takie kombinowane, trochę mniej "standardowe" wnętrza :-)
UsuńTeż podoba mi pomysł z zasłonkami. Jak się znudzą zawsze można uszyć nowe ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego wielkiego stołu. Ja pracuje na małym biureczku, a kroić muszę na podłodze :P
Też zazdroszczę dużego stołu. Ja szyję na biurku, który jest jednocześnie toaletką. Kroję podobnie jak Suzi na podłodze, a że wolnej powierzchni podłogi mam mało to zdarzyło się, że nie byłam w stanie z braku miejsca wykroić sukienki tasiemca :D
UsuńZdjęcia z życia Paragwaju czasem mnie przerażają.
Dziękuję :-)
UsuńJa wszystko kroję na tym stole, tylko raz musiałam zejść na podłogę z gigantyczną spódnicą maxi z koła ;-)
Suzi - to jest właśnie to co mi się najbardziej w tych zasłonkach podoba :-) Z tradycyjnymi meblami tak szybko nie można zmienić wystroju wnętrza :-)
Mag Ik - to wygląda tylko tak "przerażająco", bo te ściany są tak odymione, w rzeczywistości piec jest praktyczny i tani w budowie :-)
To tym bardziej Ci zazdroszczę :) Wychodzi na to, że Twój stół jest większy niż wolna przestrzeń mojej podłogi :D
UsuńA takie zasłonki są świetne, bo możesz mieć wariant na wszystkie pory roku :)
Wariant na cztery pory roku powiadasz hmmm... o tym nie pomyślałam, ale faktycznie masz rację! ;DDDD
UsuńMasz bardzo przestronną kuchnię i duży, stabilny stół. Możesz szyć nawet w trakcie obiadu ;)))
OdpowiedzUsuńTeż szyję w kuchni, ale niestety na czas posiłków dostaję eksmisję :)
Dziękuję :-) W trakcie obiadu nie zdarzyło mi się jeszcze szyć, ale podczas gotowania robię często coś z szyciem związane - kroję lub odrysowuję wykrój :-) Szycie się nie sprawdza, bo za bardzo się na nim koncentruję i już parę razy przypaliłam cebulę ;D A maszyna na moim kuchennym stole stoi cały czas, co mi bardzo pasuje :-)
UsuńWszystko ręcznie robione takie najcenniejsze, nie mam pojęcia jak Ty trafiłaś do tego Paragwaju
OdpowiedzUsuńI oryginalne i ta strona hand-made bardzo mi się podoba :-)
UsuńKiedy postanowiliśmy wynieść się z Niemiec wiedzieliśmy, że chcemy do "ciepłych krajów", po małej reszerszy w internecie mąż trafił na Paragwaj, gdzie już sporo Niemców się przeprowadziło, jest ciepło, instalacja elektryczna jest taka jak w Europie i jest dosyć łatwo uzyskać pozwolenie na pobyt - dlatego właśnie Paragwaj :-)
Iwonko podziwiam tak wielką chęć zmiany otoczenia :-) dla mnie przeprowadzka do innego miasta w Polsce byłaby już końcem świata :-) ja niestety z tych co zapuszczają bardzo duże i stwardniałe korzenie :-)chociaż ciągle zazdroszczę Ci tych cytrusów w ogrodzie :-)
Usuńo rany:-) tak po prost palcem po mapie? i Paragwaj! podziwiam za odwagę.Ja tak jak Fusik,nie wyobrażam sobie przeprowadzki nigdzie
UsuńNo tak, jakoś ciągnie mnie po świecie ;-) Najpierw był pobyt w Niemczech, a potem poznałam mojego męża, który chciał wyprowadzić się w ogóle z Europy - a czego nie robi się dla miłości ;D
UsuńAle zanim podjęliśmy ostateczną decyzję o Paragwaju spędziliśmy tutaj 3 miesiące wakacji, żeby przekonać się czy to "ten" kraj.
super masz.:-)
OdpowiedzUsuńmimo Twojego zachwytu nad piecykiem nie wyobrażam sobie gotować na czymś takim.Chyba że raz w miesiącu;-)
mogłabys kiedyś napisać dlaczego akurat Paragwaj??:-)
Dziękuję :-) Na początku też sobie nie wyobrażałam, ale teraz, z czasem, przekonuję się coraz bardziej do tego :-) Jedzenie gotowane na drewnie jest dużo smaczniejsze i podobno nawet zdrowsze :-)
UsuńDlaczego akurat Paragwaj - przeczytaj proszę odpowiedź na poprzedni komentarz - zadałyście z Dianą to samo pytanie :-)
Kuchnia robi wrażenie, ale przede wszystkim to zazdroszczę pracy w takim otoczeniu. W ogóle z racji tamtego klimatu widzę że dom bardzo płynnie łąćzy się z tym co na zewnątrz i to mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Fajnie to ujęłaś o płynnym łączeniu się domu z dworem - i rzeczywiście tak jest dzięki klimatowi i to właśnie tutaj uwielbiamy :-)
UsuńPomysłowa kuchnia:) Też mam ten problem z żelazkiem... :D To chyba Twoja kuchnia jest jedną z najnowocześniejszych? :) Chociaż oczywiście gotowanie na takim ogniu z drzewa też ma swoje zalety. W moim mieście jest kilka pizzerii, które szczycą się tym, że mają oryginalne włoskie piece i palą w nich drewnem i pizza faktycznie jest tam najsmaczniejsza!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) I wiesz, że masz rację ;-) moja kuchnia jest rzeczywiście jedną z "najnowocześniejszych" w promienu 3 km ;D Dochodzi do tego jeszcze kuchnia naszych niemieckich sąsiadów(też hand-made) i rodzinki, która przerowadziła się tutaj ze stolicy - chociaż i oni mają piec do gotowania i pieczenia na drewno, ale już taki jaki znamy z Europy - w kuchennym pomieszczeniu :-)
UsuńCo do pizzy ze specjlnego pieca - popatrz na ostatnie zdanie w poście i podlinkowane słowo TATAKUA, znajdziesz tam wcześniejszy post w którym pokazuję jak my pieczemy pizzę :-) No i ta pizza jest mega-pyszna :-)
Ja u siebie w kuchni też mam blat i pomysł na to, by to, co jest pod nim, schować za zasłonkami. Na razie to pomysł, bo nie trafiłam jeszcze na tkaninę, która by mnie rzuciła na kolana i pasowała idealnie do moich wyobrażeń. Ale pomysł z półkami pod tym blatem spróbuję odgapić i pokazać go mojemu mężowi. Że da radę, to jestem pewna. Mam tylko nadzieję, że nie będzie nad półkami myślał tak długo, jak ja nad zasłonkami. :)))
OdpowiedzUsuńAha, i jeszcze coś muszę dopisać - świetny karnisz. Chciałabym taki. Na razie nie mam żadnego. :))
UsuńHahaha! :-) No to życzę Ci, żeby mąż się z półeczkami sprężył :-))) A i Tobie powodzenia w polowaniu na odpowiednią tkaninę - znam ten ból ;-)
UsuńCo do karnisza to zastanawiałam się przez chwilę czy nie poświęcić mu szczególnego zdania w tym poście, ale zrezygnowałam, a Ty go dojrzałaś ;-) Był zrobiony trochę z konieczności, bo tutaj zasłony nie takie powszechne i prawdziwe karnisze mają cenę luksusową :-) Ale z drugiej strony wpasował się świetnie w naszą ideę robienia samemu wszystkiego co się da :-)
Taki piecyk "dla ubogich" to mają sąsiedzi do robienia przetworów i opalania pomordowanego ptactwa.Natomiast wiele osób pali w piecu i tak gotuje na drewnie. Do niedawna miałam taki piec w kuchni(przy okazji ogrzewał cały dom, bo miał podkowę) i gotowałam na nim bigos - wychodził rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńCo do miejsca szyciowego- zapraszam do mnie do oglądnięcia mojego kącika.
I zrezygnowałaś z tego pieca w kuchni? Ja bym taki właśnie chciała mieć, ale problem tkwi w tym, że do tych pieców trudno dostać tutaj dobre rury, dostępna jest tylko fuszerka, przez którą dym przelatuje ;-)
UsuńTwój śliczny kącik już widziałam :-)
Zasłonki na szafkach to fantastyczny pomysł - ja muszę drzwiczki szorować, a Ty wrzucasz zasłonki do prania i jest czysto :-) Ale dla mnie wygrywa zdjęcie "zimowa pracownia" - jaka ona zimowa? Śniegu przecież nie ma ;-) A tak na serio, to fantastyczna sprawa z szyciem na zewnątrz i kuchnią na powietrzu...
OdpowiedzUsuńA gdzie trzymasz materiały? Masz jakieś specjalne miejsce?
Dziękuję :-) Materiały trzymam w "salonie" w szafce(zbyt dużo ich nie mam), a inne akcesoria krawieckie w szufladach komody - pokuj sąsiaduje z kuchnią więc daleko nie muszę biegać ;-)
UsuńZdjęcia z życia w Paragwaju przypomniały mi film, który oglądałam na ten temat już jakiś czas temu i opowiadania mojego Taty o piecu jaki jego babcia miała w kamienicy - z taką dużą blacha, na której dzieciaki (kiedy była gorąca) przysmażały sobie chleb bądź mięso. :) chociaż brzmi to bardzo romantycznie- nie wiem czy bym zamieniła na normalną kuchenkę gazową z piekarnikiem - to chyba kwestia przyzwyczajenia :).
OdpowiedzUsuńTeż najczęściej kroję na stole jadalnio/kuchenianym ( odnowiłam go jakiś czas temu - podobieństwa widzę - podobieństwa! :P), albo na podłodze-jeżeli mam dużo materiału i mi się zsuwa ze stołu.
Masz fantastyczną zimową pracownię :)!
Taki piec miała moja ciotka na wsi i nigdy nie zapomnę smaku podpłomyków kładzionych bezpośrednio na tą blachę - one były fantastyczne! :-)
UsuńZ zimowej pracowni nie mogę codziennie korzystać - przeszkodą jest deszcz i zimno, ale jest wiele dni kiedy na zewnątrz jest cieplej niż w domu :-)
Kuchnię masz bardzo sympatyczną i funkcjonalną, skoro robi również za pracownię:) Świetny pomysł z zasłonkami:) Szycie na podwórzu to musi być fajna sprawa, nigdy nie próbowałam, bo u nas jednak deszcze za często się zdarzają, aby taką urządzić:)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie :-) To, że można dużo czasu spędzać na zewnątrz jest bardzo fajną stroną Paragwaju :-)
UsuńZupełnie inny świat. Bardzo mnie intrygują kraje Ameryki Płd., bardzo chciałabym się tam wybrać :) A kuchnia bardzo ładna, ważne żeby była funkcjonalna :) masz bardzo ładny ogród!
OdpowiedzUsuńBARDZO BARDZO BARDZO :P
UsuńDziękuję BARDZO :-) Zapraszam Cię wobec tego do nas do Paragwaju, będziesz miała okazję jeden kraj Ameryki Płd. poznać od strony życia w nim, a nie tylko tej turystycznej :-)
UsuńP.S. Główne zdjęcie tego blogu jest też zrobione na naszej działce - cała działka to "ogród", albo las :-)
Duży stół to podstawa, fajnie że taki masz :) A zimowa pracownia mnie rozwaliła, że też ja nie wpadłam na to żeby w lato szyć na balkonie kiedy w pracowni mam tak gorąco ;-) Ogólnie tak jak patrzę na te fotki to mam wrażenie że to jakieś zdjęcia z wakacji, na pewno fajnie Wam się tam mieszka :-)
OdpowiedzUsuńBalkon to też niezły pomysł na letnią pracownię :-)
UsuńMieszka nam się fajnie, nawet bardzo fajnie, ale oczywiście i ten raj nie jest pozbawiony zmartwień ;-)
Zimowa pracownia :))) to jest to!
OdpowiedzUsuńTakie szafki z zasłonkami miałam w moim panieńskim mieszkaniu, bardzo fajne rozwiązanie i tanie!
Ten stół jest świetny, ja całe życie muszę kroić na podłodze, co czasami doprowadza mnie do szału ;)
Cieszę się, że się Wam tak bardzo podoba moja zimowa pracownia :-)
UsuńTaniość rozwiązania z zasłonkami urzekła nas, że tak powiem, bo staramy się żyć tutaj bardzo skromnie, więc każda tańsza możliwość jest bardzo mile przez nas widziana :-)
Hmm zimowa pracownia....a ja wczoraj narzekałam na Polskie chłody..
OdpowiedzUsuńKochana! - pakuj swoje rzeczy i przyjeżdżaj do nas na przetrwanie zimy - z jaskółkami za morze ;D
UsuńNo sprawia wrażenie ta kuchnia na dworze czy prowizorycznej kuchni, jednak wolałabym Twoją.
OdpowiedzUsuńPozazdrościć dużego stołu i obszernej kuchni. Taką bym chciała na blokach, wtedy kącik do szycia by się znalazł właśnie tam. Pozdrawiam :)
Jestem bardzo zadowolona z wielkości kuchni - wychowałam się w bloku, więc wiem jakie tam są kuchnie :-) Dziękuję za komentarz i odwiedziny - pozdrawiam :-)
UsuńBardzo piękna i słoneczna kuchnio - pracownia :)! Chociaż bardziej zachwyciła mnie letnia wersja na werandzie :). Super pomysł z tymi zasłonkami - można szybko schować i wyjąć naczynia :). Pozdrawiam Cię serdecznie :).
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci ślicznie :-) Weranda jest wersją zimowo-jesienno-wiosenną, bo latem za gorąco, żeby siedzieć na zewnątrz, bo tylko w środku mam wentylatory :D No chyba, że w końcu sprawię sobie taki stojący, przenośny wentylator wtedy będę mogła szyć na tarasie przez cały rok :-) I ja Cię pozdrawiam serdecznie :-)
UsuńPotwierdzam, że szycie na dworze to fajna sprawa :) kiedyś szyłam tak będąc u rodziny na wsi... szkoda mi było siedzieć w murach, kiedy na zewnątrz słońce i ptaki i wiaterek :) kiedy tylko jestem na wsi wszystko co mogę robię na dworze :) oczywiście tylko jeśli pogoda pozwala :)
OdpowiedzUsuńNiestety w domu (czytaj w bloku) mam tylko balkon wielkości dziecięcego łóżeczka :)
Twoja kuchnia chyba faktycznie jest szczytem cywilizacji :) nie do końca rozumiem piec chlebowo - pizzowy... palenisko jest ponad "komorą" do ciasta??
Dokładnie - wieś daje zupełnie inne możliwości jak miasto, a już miasto w bloku, kamienicy i śródmieściu jest zupełnie nieporównywalne, inna bajka :-)
UsuńPrzy piecu tatakua komora do ciasta jest równocześnie komorą do drewna - najpierw rozpala się tam ognicho, a jak się piec nagrzeje wymiata się popiół i potem piecze, wykorzystuje się gorąco glinianego pieca, który dostatecznie nagrzał się podczas palenia drewna. Czy rozumiesz teraz, o to pytałaś?
A już rozumiem :) to trzeba być niezłym specjalistę i mieć wprawę, żeby widzieć kiedy się już dostatecznie nagrzało :) a może są jakieś wspomagacze typu termometr do pieca, albo czujnik :)))))))
UsuńOj przydałyby się Kochana, przydałyby się - niestetey jesteśmy skazani tylko na intuicję i na "czas", ognicho trzeba palić w tatakua ze dwie godziny żeby było dobrze ;-) A i tak czasami Mężulek za słabo napali i jest kiszka - trzeba długo czekać, żeby potrawa była gotowa ;-)
UsuńMasz bardzo "ciepłą" kuchnię - wygląda na taką, w której zawsze czymś ładnie pachnie :) i mimo otwartych półek - nie ma wrażenia bałaganu, a przestrzeń jest uporządkowana. W Twojej kuchni na pewno miłe są każde pogaduchy :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje wpisy o życiu codziennym w Paragwaju i na wsi - inspirują mnie - tym bardziej, że z moim Domownikiem planujemy za 2-3 lata transfer na wieś, co prawda polską, ale odległą od Warszawy :)
Przepięknie dziękuję za Twoje miłe słowa :-) Ach wiesz - rzeczywiście miło się gada w tej kuchni, ale dlatego, że Ty to powiedziałaś - kobieta z Polski, tak strasznie i mocno zatęskniłam za moimi przyjaciółkami z Polski z którymi uwielbiałam siedzieć i gadać w kuchni właśnie! :-)
Usuńżyczę Wam, żeby plany przeniesienia na wieś sią powiodły! Mieszkanie na wsi daje zupełnie inne możliwości :-) U nas w Paragwaju dochodzi jeszcze do tego klimat - i niekonwencjonalne rozwiązania są na porządku dziennym ;-)
Fajna, przyjemna kuchnia. Te zasłonki to fajna sprawa. A szycie na świeżym powietrzu rewelacja. Zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :-) Jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z podjęcia decyzji o zasłonkach, polecam każdemu, kto szuka czegoś innego, a przy tym jest to tanie rozwiązanie :-)
Usuńoch jak zazdroszczę szycia na dworze! :)
OdpowiedzUsuń:D nieskromnie powiem, że jest czego zazdrościć ;-)
UsuńAch jakże bym usiadła tak w ogrodzie, przy stole, z maszyną! No najbardziej mnie to urzekło i aż mnie w "dołku zazdrościowym" zakuło (ale lekko, bo to nie ładnie tak komuś zazdrościć :D ). Szyłabym i szyła, gdybym miała takie "ogrodowe" stanowisko maszynowe! :)
OdpowiedzUsuńTaka zazdrość jest rozgrzeszona, więc zazdrość mi ile wlezie ;D
UsuńTak myślałam, że to szycie na tarasie będzie się Wam podobało, ale nie spodziewałam się, że aż tak :-) Przyjeżdżajcie Kobietki do mnie to poszyjemy na świeżym powietrzu, oj poszyjemy ;D
oj ja tez jestem pod ogromnym wrażeniem tego kącika szyciowego na dworze:-) ZAZDROSZCZĘ !!!!! Jak kiedyś się pobuduję to zrobię sobie taką alternatywę .. koniecznie.. jak na razie w upalne dni otwieram na maxa balkon :-) a co do kuchni to super - widać że u Ciebie cywilizacja :-) a jak u sąsiadów? nie dziwią się porównując do swoich palenisk? nie dziwią się dlaczego taką kuchnię macie? bo my patrzymy ze swojej perspektywy a oni zapewne ze swojej ?
UsuńNiezbyt wielu sąsiadów widziało moją kuchnię - już kiedyś o tym pisałam, że w Paragwaju nie ma zwyczaju proszenia gości do domu - przyjmuje się ich na zewnątrz, na tarasie :-) Ale wiadomo, że i tak wiedzą, że mamy "inaczej" w domu, podoba im się to, ale oni są po prostu inaczej wychowani, szczególnie tu na wsi i ci biedniejsi ludzie, to jest po prostu różnica kulturowa, tak jak piszesz, że oni patrzą na to ze swojej perspektywy :-)
UsuńZimowa pracownia..w pierwszej chwili sobie pomyślałam..jak to zimowa ? ale super , meble - krzesła..
OdpowiedzUsuńkuchnia bardzo ładna - to jest przykład jak można zrobić coś fajnego za małą cenę :)
Pozdrawiam !
Dziękuję Olu pięknie :-) Mała cena na pewno i cieszę się, że dla Ciebie "fajne" :-) Pozdrawiam :-)
UsuńKuchnio-pracownia przytulna i ciepła... (ja też zauważyłam super karnisz!) - ja też zawsze uwielbiałam pogaduchy w kuchni - więc jak urządzaliśmy nasze mieszkanie to rozwaliliśmy ścianę między kuchnią a salonem, żeby nic z rozmów nie tracić jak są goście a trzeba coś podawać z kuchni :)
OdpowiedzUsuńA tego szycia na zewnątrz to też zazdroszczę.... zwłaszcza teraz jak za oknem deszcz i jest tak strasznie ciemno, że przy maszynie to oślepnąć można....( i przy komputerze też) Ale chociaż Twoje cieplutkie zdjęcia można obejrzeć i się doświetlić trochę ;) A jakoś mi nigdy do głowy nie przyszło, żeby na balkonie szyć... ciekawe co by sąsiedzi na to.....?
Dziękuję :-) Karnisz udał się nam ;D Podoba mi się połączenie kuchni z salonem, ale u nas było to niemożliwe do zrealizowania. Może za rok spróbujesz szycia latem na balkonie - zobaczymy co sąsiedzi powiedzą ;-)
UsuńStresowałabym się, że na mnie będą patrzeć! hehhe :))) Zwłaszcza, że często mogę usiąść przy maszynie dopiero późnym wieczorem.... :]Ale kto wie...
UsuńNo jeśli późnym wieczorem to jednak nie szyłabym na balkonie, sąsiedzi mają często to do siebie, że im wszystko przeszkadza, a już stukot maszyny na balkonie po godzinie 20., kiedy w telewizji leci ulubiony serial... ;D
UsuńAch zapomniałam! Suszenie naczyń na słońcu genialne! :))))
OdpowiedzUsuńI to jak! - naczynka suchutkie w try miga, ciepłe i błyszczące jak ze zmywarki ;D
UsuńJak ja ci zazdroszczę tego dużego stołu! Kuchnia fajna i funkcjonalna a w dodatku oszczędnie i pomysłem zrobiona! a dzięki tym zasłonkom możesz co jakiś czas zmieniać kolory ,,drzwiczek ":)
OdpowiedzUsuńJa to tylko na podwórku sobie biżuterię a Ty możesz nawet sobie szyć! :)Pozdrawiam cieplutko u mnie już zimno brrr!
Dziękuję, dziękuję :-) Kuchnia jest jeszcze w miarę świeża, więc jeszcze nie teraz, ale biegają mi już po głowie wizję nowych "drzwiczek", które uszyję następnym razem :-) Wysłam Tobie trochę słońca! :-)
Usuńja tez kiedys szylam w kuchni, ale moj maz dostal fobii ze w jedzeniu znajdzie szpilki, igly, nitki i resztki materialu wiec wygospodarowalismy miejsce w pokoju dziennym, poniewaz w zasadzie nie mamy gosci, krawiecki balagan jet na pierwszy rzut oka widoczny,natomiast w Polsce mam osobny pokoj do szycia, ale mi tam jest smutno szyc, towarzyszy mi tylko moja sunia. A twoja kuchnia bardzo mi sie podoba, zawsze tak poukladane czy tylko do zdjec?? buziaki
OdpowiedzUsuńWidzisz - szczerze mówiąc miałabym możliwość zorganizowania kącika krawieckiego w przygotowanym pokoju dla Luny, z którego ona jeszcze nie korzysta, ale właśnie to wyobcowanie od całej reszty i codziennego rozgardiaszu powstrzymuje mnie od tego - wolę szyć w kuchni i być blisko "centrum wydarzeń" :D
UsuńPytanie o prządek zadałaś bardzo celnie ;D Ale muszę przyznać, że na otwartych półkach i owszem porządek jest zawsze :-) Jednak mój stół krawiecki jest najczęściej "zawalony", tym bardziej, że jemy głównie na tarasie :-) Porządkuję go po skończonym projekcie, a bałagan tworzy się wraz z nową uszytką :D Buziaczki :-)
Witam, trochę mnie nie było, czas mnie gonił, może uda mi się przeczytać Twoje wszystkie posty. Kuchnia bardzo ładnie Ci wyszła i jest bardzo słoneczna, pogoda godna pozazdroszczenia, pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńWitaj! Cieszę się, że znowu jesteś z nami :-) Na brak czasu wszyscy narzekamy. Dziękuję za komplementy, pozdrawiam i wysyłam Tobie trochę słońca :-)
UsuńKuchnie masz troszkę podobną do mojej. Twoja bardzo mi się podoba, zwłaszcza te zasłonki zamiast drzwiczek: ) Piecyk jest też super, przypomina mi trochę kuchnię węglową, którą mamy na wsi. Bardzo lubię gotowanie na takim żywym ogniu, trochę Tobie tego zazdroszczę. Pozdrowionka: )
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Cieszę się, że moja kuchnia choć trochę jest podobna do Twojej, że Ci się podoba, ale przede wszystkim cieszy mnie to, że paragwajski piec zdobył uznanie u Ciebie - ja już w sumie nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie będziemy mogli gotować na żywym ogniu :-) Pozdrawiam :-)
UsuńAaaale Ci zazdroszczę tego wielkiego stołu :) Ja kroje na desce do prasowania :D
OdpowiedzUsuńNa desce do prasowania?! Nie dałabym rady - jestem już rozpieszczona moim dużym stołem :-)
UsuńZgadzam się z poprzedniczką - ja też zazdroszczę Ci ogromnego stołu. Mam małą kuchnię i nie mam miejsca na stół, wykroję robię na podłodze. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że mogę zaliczyć się do prawdziwie szczęśliwych krawcowych, które mają możliwość krojenia na stole a nie na podłodze :-) Pozdrawiam :-)
UsuńIwonko najbardziej to zazdroszczę Ci tej pracowni na wolnym powietrzu w oazie zieleni.MOja oaza zielenie za oknami mojej pracowni powoli opada ...:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ewuniu :-) Taka już kolej rzeczy, że zieleń na jesień w Polsce opada - trzeba się cieszyć i czekać na następną wiosnę i lato :-)
UsuńZazdroszczę dużej kuchni. Jest taka czysta i przestronna. Zasłonki zawsze mi się kojarzyły z biedą i brudem, a Ty to odczarowujesz- są naprawdę ładne i przypuszczam, że wygodniejsze niż liczne drzwi do otwierania, a gdy się pobrudzą, nie trzeba szorować, bo jest pralka:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) To, że kuchnia jest duża bardzo mnie cieszy! :-) Do tej pory miałam okazję przebywać w małych kuchenkach, czy to swojej, rodziny czy przyjaciółek, więc naprawdę doceniam jej wielkość :-) Szkoda tylko, że akurat tutaj nie ma z nami rodziny czy przyjaciółek z którymi możnaby było siedzieć w tej kuchni...
UsuńIwonko, dopiero dzisiaj dotarlam do Twojej pracowni. Fajnie tu u Ciebie w kuchni. Nie bede pierwsza, ktora napisze, ze zazdroszcze takiego duzego stolu do szycia, bo ja niestety tez z tych co to sa zmuszone przerysowywac wykroje i ciac tkanine na podlodze, ale co tam nie bede narzekac, bo inni maja jeszcze gorzej ;) Zastanawiam sie, czy bylabym w stanie porzucic moje "wielkomiejskie" ;) zycie i przeniesc sie na paragwajska lub jakakolwiek inna wies? Lubie spokoj na wsi i jej uroki, ale chyba nie moglabym zyc z daleka od pozytywnych stron miasta? Przeniesienie sie do innego europejskiego miasta bylo dla mnie ciezkie, a co dopiero zmiana kontynentu, calkowicie inna mentalnosc, inna kultura, wszystko inne...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podoba Ci się u mnie w kuchni :-) Zamiana miasta na wieś nie jest prostą sprawą - u mnie odbyło się to bez bólu, a raczej z radością, bo zmieniło się całe moje życie i mentalność :-) Co do innego kontynentu, to mimo tego, że wpasowujemy się jako tako w całość, to jednak jest wiele rzeczy, które nas wciąż jeszcze szokują - nie jest łatwo :-)
UsuńŻe też przeoczyłam ten post (no dobra, niestety nie tylko ten i dopiero nadrabiam). Czadowa kuchnia i jaka wysprzątana! Ja bym musiała ostro wziąć się do roboty przed sesją (no, może nie aż tak ostro). Najbardziej widzi mi się Twoja pracownia zewnętrzna! Jaka przestronna i przewiewna!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Sesję zdjęciową kuchni robiłam po generalnych porządkach... ;DDD
Usuń