Jeżeli chcecie, zobaczcie TEN POST - to jest mój drugi post na tym blogu, a przedstawia całą kolekcję takich właśnie spódnic, krojonych z klinów, na gumce. Uszyłam już i inne modele spódnic maxi i lubię je wszystkie, ale chyba jednak właśnie te najbardziej :-) No może tylko spódnica maxi z koła jest jeszcze piękniejsza, ale zużycie materiału na nią odstrasza mnie skutecznie i każe szyć kliniki ;D
A teraz Sibille w promieniach zachodzącego słońca. Strzeliłam tylko te pięć zdjęć i modelka miała już dosyć ;D
Ciekawostki z życia w Paragwaju.
Pieczenie ciasteczek.
W Niemczech tradycyjnie piecze się ciasteczka na czas adwentu i na święta. Sama mieszkałam chyba zbyt krótko w Niemczech, żeby zarazić się tym zwyczajem ;-) Albo po prostu tylko nie przepadam za ciastkami, a ich pieczenia wprost niecierpię!, więc nie kontynuowałabym tego, gdyby nie nasi sąsiedzi, dla których Adwent i Gwiazdka bez własnych ciasteczek to już nie to samo.
I tak pieczemy co roku ciasteczka, a nie jest to łatwe przy 40.-stopniowym upale! - kruche ciasto przestaje być kruchym ciastem... Można jednak przyzwyczaić się i nauczyć wielu rzeczy i także zabawa w Weihnachtsbäckerei wychodzi nam lepiej i sprawniej, jak za pierwszym razem :-)
Poniżej zdjęcia z tegorocznego ciasteczkowania, które odbywało się na tarsie u sąsiadów - Sibille i Christian'a. Na zdjęciach widać Sibille, jej dzieci: Florian(8 lat) i Tosca(5 lat) i moją Lunę :-)
Oh te Twoje maxi, chyba nigdy mi się nie znudzą :) Ta wygląda bardzo słonecznie i ciepło, no tak jak z resztą większość rzeczy związanych z Tobą :) Ilość ciastek imponująca. My też mamy za sobą już kilka rundek pieczenia pierniczków. Pozdrawiam cieplutko i wesoło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Choć "odkryłam" ostatnio dla siebie istnienie sukienek przed kolana, to jednak spódnice maxi to jest to co tygryski lubią najbardziej! ;-))) Pozdrawiam gorąco i wesoło! :-)
UsuńŁo raaany ile ciasteczek :D Ja też nie piekę, ale to ze względu na moje uzależnienie od słodyczy (tak na przekór) :P Z tego co słyszałam to Niemcy bardzo lubią słodkie rzeczy, czasami dostaję różne słodycze niemieckie i są specyficzne, takie meeega słodkie, że po 2 cukierkach masz już dość :)
OdpowiedzUsuńA Sibille jest rodowitą Paragwajką (tak to się pisze?)?
Ja lubię piec, ale ciasta nie ciasteczka. I wolę własne ciasto właśnie, jak słodycze kupione w sklepie. A tak w ogóle, to cukier mógłby dla mnie nie istnieć! nie brakowałoby mi go, całą potrzebną mi słodycz zjadam w postaci owoców :-)
UsuńMyślę, że Niemcy lubią słodkie tak samo jak inni Europejczycy - jak sama piszesz cukier uzależnia, a że wszędzie go pełno, więc wszyscy go z przyjemnością zajadają :-)
Sibille nie jest Paragwajką. Swoją drogą jej pochodzenie jest trochę złożone: urodziła się w Rumunii, gdzie jej dziadkowie ostali się po drugiej wojnie światowej, od urodzenia miała obywatelstwo niemieckie i w domu mówiło się u niej po niemiecku, dla Rumuńczyków była obcokrajowcem, po obaleniu murów cała jej rodzina mogła w końcu wrócić do Niemczech(kiedy miała 15 lat), gdzie uznawani są za obcokrajowców... Ciekawe no nie? Sibille wyszła za mąż za rodowitego Niemca i przed czterema laty przeprowadzili się do Paragwaju (gdzie znowu są obcokrajowcami...;-))
No jak patrzę na te Twoje zdjęcia, na pogodę, na światło.... to Ci zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńJednak poświęcenie jest spore, żeby to mieć - rodzina i przyjaciele za oceanem... :-)
UsuńPiękna spódnica, i jeszcze w tym świetle- aż mi się cieplutko zrobiło, mimo że na zewnątrz -3, a ja właśnie po kłusowaniu z dziećmi do autobusu szkolnego. I te dzieciaki półgołe piekące adwentowe ciasteczka- bezcenne.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Podczas kłusowania do autobusu szkolnego też może się ciepło zrobić :-) A jak jeszcze na dokładkę te półgolaski pomogły Ci się rozgrzać to cieszę się z tego :-)
UsuńSpódnica fantastyczna, ja bym jej nie oddała :-)
OdpowiedzUsuńA co do ciastek - ja bardzo lubię piec ciastka i ciasta wszelakie, sama natomiast nie koniecznie lubię je jeść, raczej karmię innych. Do tego zwykle wychodzi mi za dużo wypieków, bo zawsze znajdę coś nowego do przetestowania. Dla mnie idealnie by było jakby się zaraz po świętach wszystkie ciasta kończyły, niestety nigdy tak nie jest i zawsze coś w lodówce leży i czeka na zmiłowanie. W tym roku mam podstępny plan: piekę weekend i w ten sam weekend zapraszam znajomych na testowanie wypieków, to powinni mi zjeść przed świętami to co zwykle zostaje po świętach :-)
Dziękuję :-) Ja zdecydowałam się ją oddać chyba tylko dlatego, że uszyłam przecież kolejne i to nawet całkiem sporą ich liczbę ;-)
UsuńDobry sposób na pozbycie się nadmiaru wypieków! :-) i jaki miły do tego - kawka z ciastami ze znajomymi to sama przyjemność! :-)
No tak, nowsze wrogiem starszego...
UsuńTo takie przyjemne z pożytecznym: pozbycie się nadmiaru wypieków ze znajomymi i przy okazji odrobina połechtania mojej próżności, bo oczywiście liczę na pochwały :-)
Dokładnie, dokładnie - ja też to lubię i u mnie dochodzi jeszcze zdziwienie jedzących, że ciasta są wegańskie a takie pyszne ;D
UsuńDo tych pierwszych samodzielnie uszytych ciuszków rzeczywiście pozostaje taki sentyment.. :)
OdpowiedzUsuńA ciasteczka są super - dzieci mają ubaw - u mnie pierniczki dzieci wycinają, podkradają, ozdabiają, wieszają na choince dają w prezencie a potem jeszcze zjadają z choinki... przecież im tego nie odmówię :) Ja piekę ciasteczka ale raczej takie przy, których jest dużo mniej roboty... takie wycinane to właśnie dla dzieciaków na święta :) Ale choinka tak przyozdobiona naprawdę wygląda super ;)
Sentyment jest, ale chyba jednak lepiej, że spódnicę nosi Sibille, a że widzę ją codziennie to i spódnicę widzę od czasu do czasu ;-)
UsuńPierniki bardzo lubię, moja mama jednak chyba też nie lubiła ich piec, bo rzadko kiedy cieszyliśmy się tą zabawą i pewnie dlatego też i sama nie lubię piec ciastek... ale to co piszesz o Twoich dzieciakach brzmi super przyjemnie! :-)
ja ci wcale nie zazdroszczę tych ciastek,ja zazdroszczę ci, że pieczesz je w majtkach na tarasie!!!!!!:):)aż nie mogę oglądać zdjęć:)
OdpowiedzUsuńspódnica fajna,materiał ładny.
Dziękuję :-) Ale ile się człowiek napoci... chociaż ja zawsze powtarzam, że wolę się pocić, bo upalnie, jak marznąć, bo zimno... :-)))
UsuńZupełnie nie rozumiem czemu oddałaś tę spódnicę ;) Ale pewnie jak się ma takich fajnych sąsiadów, to pewnie nie żal pozbyć się nawet swojego pierwszego uszytku :)
OdpowiedzUsuńA pieczenia ciastek też nie lubię, bo mnóstwo z nimi zachodu i bałaganu, a i tak nikt z nas nie chce ich później jeść. Wolę upiec konkretne ciasto konkretnych wymiarów :)
Fakt - sąsiedzi fajni :-) Spódnicę wydałam, bo leżała w szafie, a ja uszyłam sobie kolejne, które jeszcze bardziej mi się podobały :-) a nie lubię, jak coś z ciuchów leży i nie jest używane, choć wciąż jest jeszcze całkiem fajne ;-)
UsuńCo do ciastek i ciast to to co napisałaś w 100% jest moim zdaniem :-) No może mój mąż zjadłby te ciasteczka, ale dla niego jednego nie opłaca się tyle zachodu ;-)
Nie chodzę w długich spódnicach bo nie umiem, ale tak mi narobiłaś na tę część odzieży smaku, że na pewno jak znajdę odpowiedni materiał, kiedy przyjdzie wiosna, uszyję sobie taką. A ciastka to będziemy robić dzisiaj. Muszę odszukać foremki, bo pamiętam że gdzieś tam były:)
OdpowiedzUsuńHahaha - faktycznie chodzenie w długich spódnicach wymaga początkowo trochę przyzwyczajenia ;-)
UsuńMuszę przyznać, że nawet jeśli nie lubię piec ciasteczek, to jednak warto się poświęcić, bo dzieciaki uwielbiają ich wykrawanie! :-)
Najgorzej jak wieje silny wiatr i ten ogrom materiału plącze się pod nogami:P A moje małe było dzisiaj zachwycone możliwością własnoręcznego tworzenia pierników. Jedyne co ja robiłam to było zagniatanie i wałkowanie ciasta, młoda dodawała mi składniki i odwalała resztę roboty;)
UsuńZ tymi maxi wszystko jest do opanowania, nawet jak są tak długie, że ciągną się po ziemi ;-)
UsuńDokładnie o tą radpchę i o ten zapał do pracy przy pieczeniu cisteczek/pierniczków u dzieciaków mi chodziło :-)
Ja chcę tą spódnicę!!!!! Jest super świetna:)
OdpowiedzUsuńNo tak, pieczenie ciastek w taki upał, to ciężka praca, ale widać, że maluchy bawią się świetnie:)) Sama robiłam własne ciasteczka kilka razy w życiu zaledwie, bo jestem kuchennym leniwcem:D
Uściski!:)
Dziękuję :-) Cieszę się, że Ci się podoba :-)
UsuńLubię gotować i piec pod warunkiem, że przepisy są proste, bo w sumie też jestem leniwcem i to chyba tak ogólnie, nie tylko w kuchni ;DDD Uściski :-)
Choć podobają mi się spódnice maxi, to w nich nie chodzę. Chyba z wygody zawsze wybieram takie najwyżej za kolano:) Niemniej, Twoje bardzo mi się podobają:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Zapewniam Cię, że spódnice maxi też są bardzo wygodne! :-)
UsuńStylizacja z chustami wymiata! Jest kolorowa i fantazyjna :)
OdpowiedzUsuńa ciasteczka- wrrrr - nie wiem czemu w tym roku cierpię na pieczeniowstręt ciasteczkowy. Nie upiekłam jeszcze żadnych, może jakoś w wekend się zbiorę wreszcie, bo czas!
Ach! - miałam nadzieję, że właśnie Tobie spodobają się te stylizacje :-) Dziękuję :-)
UsuńTak, tak - czas już najwyższy, przecieka mi on przez palce, a muszę jeszcze uszyć dzieciakom prezenty, na szczęście planuję tylko trzy okładki na zeszyty, które wydają się nieskomplikowane, ale wiesz jak to jest w takich sytuacjach - może się okazać, że będzie kicha... ;-)
A później na kamień i same się upieczą :D super spódnica :)
OdpowiedzUsuńHahaha! - najlepsze jest to, że prawie masz rację!!! ;DDD Dziękuję :-)
Usuńczy w Paragwaju przez cały rok są takie temperatury? :) co prawda u nas teraz na plusie ale przeniosła bym sie na tydzień do ciepełka :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie, nie przez cały rok, tylko latem. Tutejszą wiosną mamy temperatury jak latem w Polsce, jesienią jak wiosną w Polsce, a zimą jak jesienią w Polsce. Tak mniej więcej przynajmniej! ;DDD Pozdrawiam :-)
Usuńooo jaki fajny ekologiczny talerz
OdpowiedzUsuńI do tego ma właściwości papieru do pieczenia - ciasteczka nie przyklejają się do niego :-) Paragwajczycy zresztą wykładają liśćmi bananowca blaszki, kiedy pieką tradycyjne tutaj, pikantne ciasta z kukurydzy lub mąki kukurydzianej :-)
Usuńohh ! ale słonecznie i pięknie. Szczerze zazdroszcze wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńwww.izabielaa.blogspot.com
Dziękuję :-) Dla tego słońca zdecydowaliśmy się wyprowadzić z Europy :-) Dziękuję za odwiedziny i komentarz :-)
Usuńprzepięknie i kobieco ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :-)
Usuń40 stopni na święta, to musi być zabawne uczucie, mam nadzieję że ciastka wyszły pysznie :-)
OdpowiedzUsuńWierz mi - to jest zabawne uczucie!, nie mamy w tym cieple nastroju świątecznego, bo przyzwyczajeni jesteśmy do zimnych, najlepiej białych świąt :-) Ale nasze dzieciaki już chyba inaczej, bo one już tutaj wychowane :-) Ciastka były pyszne :-)
UsuńŚwietna, ja uwielbiam maxi. A pogody Wam zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Nie zamieniłabym się z Wami na pogodę, uwielbiam kiedy ciepełko grzeje moje stare kości ;D
UsuńCiasteczka wyglądają niezwykle smakowicie :) Spódnica super :)
OdpowiedzUsuńNie tylko wyglądają ;-) Dziękuję :-)
UsuńSpódnica super :) A pieczenie ciasteczek w takiej temperaturze to rzeczywiście wyzwanie. Jakby położyć na słońcu to może by się bez pieca upiekły :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Najśmieszniejsze, jest to, że jakby ktoś się uparł to pieczenie ciastek na słońcu o tej porze roku jest w Paragwaju niemalże możliwe ;DDD
UsuńBardzo ładne ciastka , nie zazdroszczę temperatury bo aż takiego ciepła nie lubię.. trochę mi tu prawie gołe dzieci nie pasują...może dlatego , że to dziewczynki.. a tyle się słyszy o pedofilach..aż mam ciary na plecach.. :/
OdpowiedzUsuńWiesz, dla zgorszonego każde zdjęcie może być powodem do zadowolenia. Ja zamieszczam te zdjęcia dla miłych i normalnych ludzi i wierzę, że takich odbiorców znajduję :-)
UsuńŚwietna spódnica,wszystkie twoje uszytki są super. Ciasteczka wyglądają smakowicie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Joasiu za tak miłe słowa :-) Staram się, żeby moje uszytki były super, a przynajmniej, żeby mi się podobały, bo w końcu to ja je potem noszę ;D
Usuńspódnice cudne,szczególnie ta żółta,a po niej ta kwiecista,ta z koła też ładna,majestatyczna:)
OdpowiedzUsuńsąsiadka prezentuje się super,dzieciaki słodkie pewnie jak te ciasteczka,a ciasteczka tak ładne,że szkoda byłoby ich jeść...hehehe...:)
Dziękuję :-) Do tej kwiecistej nie mam za bardzo pasującego topu i rzadko noszę...
UsuńMi zawsze podobały się pięknie polukrowane i przyozdobione pierniki - tych dopiero szkoda jeść :-)
Jak ja tu dawno nie byłam! Kolejna piękna maksi spódnica:)! U Ciebie 40 stopni a u nas też prawie wiosenna pogoda :(. Ani jednej śnieżynki :(.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Oj, szkoda, że rzadko bywasz! :-) Może pogoda się jeszcze odmieni i będziecie mieli białe święta, czego Wam życzę :-)
UsuńDziękujemy za komentarz
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie spódnice maxi:))
OdpowiedzUsuńJa też je kocham! :-)
Usuń<3 :)
OdpowiedzUsuń:DDD
UsuńSkoro słońce to i słoneczna kreacja. Piękna w te wzory. A ciasteczka raczej lubię jeść z herbatą zieloną niż piec. Wam wyszły wspaniale. Fajnie tak wspólnie coś robić, szybciej czas mija i przy okazji trochę zabawy jest - szczególnie dla dzieci. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) A ja ciastek nawet za bardzo jeść nie lubię, ale muszę przyznać, że dzieciaki są naprawdę zachwycone, kiedy mają tą możliwość zabawy w prawdziwych piekarczyków :-)
Usuńtutaj taka zimnica aż dziwnie się patrzy jak dzieci pieką ciasteczka na świeta w samych majtach :D
OdpowiedzUsuńfajna kiecka taka szeroka i powłóczysta :d ja w takich nie chodzę ale podobają mi się :D
Dziękuję :-) Tak to juś jest z tym podobaniem się - mi też często coś się podoba, ale sama nie założyłabym raczej ;-)
UsuńMoim pierwszym uszytkiem była co prawda nerka, uszyta na dwugodzinnym warsztacie szycia, to jednak moja pierwsza własna maszyna przeszła chrzest bojowy właśnie na spódnicy maxi:) właściwie to maxi i mini w jednym, bo pod przeźroczystą warstwą czarnego szyfonu ma czarną dżersejową mini. Gdzie swoją uszyłaś? W Niemczech, czy już w Paragwaju? Masz jakiś fajny wegański przepis na ciasteczka?:) A może, skoro męczy cię pieczenie w upale, zamienicie ciasteczka na trufle z suszonych owoców, albo coś, czego się nie piecze?
OdpowiedzUsuńMoja przygoda z szyciem zaczęła się tutaj w Paragwaju :-)
UsuńNie mam wegańskich przepisów na ciastka, bo ich piec nie lubię ;-) Zawsze piekę ciasta :-) Nasi sąsiedzi są wegetarianami i ciastka są na maśle. A dla nas samych jest to w porządku, bo z wielu względów "poza domem" decydujemy się jeść wegetariańsko. Pieczenie samo w sobie nie męczy mnie, tylko po prostu nie przepadam za pieczeniem ciastek akurat ;-), ale raz w roku można zrobić wyjątek :-) Wyobraź sobie, że jesteśmy tutaj już pięć lat bardzo obfitych w owoce i jeszcze ani razu nie suszyliśmy owoców - zawsze zbyt szybko wszystkie je pożeramy ;DDD
Spódnice z koła mają swój urok, chociaż ja w wersjach maksi nie chodzę. Ja na ciasteczka miałam fazę w zeszłym roku, w tym planuję zostać przy ciastach :)
OdpowiedzUsuńTo prawda - spódnice z koła są fantastyczne :-) Ciasta, ciasta - zdecydowanie ciasta! ;-)
Usuńniesamowita
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńŚpódnica piękna i radosna, aż zaczyna się tęsknić za letnim słońcem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-) żeby choć zima była zimą - mroźną, śnieżną i słoneczną, wtedy łatwiej czekałoby się na wiosnę i lato :-)
UsuńPiękna tkanina na spódnicę, sąsiadka wygląda ślicznie.
OdpowiedzUsuńSama wzięłabym udział w Waszym pieczeniu ciasteczek.
Pozdrawiam :-)
Dziękuję bardzo :-) A po pieczeniu ciasteczek hop! do basenu ;-) Pozdrawiam :-)
UsuńObydwie ślicznie się w tej spódnicy prezentujecie :)
OdpowiedzUsuńPieczenia ciastek w takim upale nie zazdroszczę, ale dzieciaki komponują się pięknie w scenariusz :D
Dziękuję :-) Oj ja na zdjęciu w tej właśnie spódnicy jeszcze pulchna byłam - pełna zapasów żywieniowych dla mojej córeczki, na szczęście wyssała ze mnie wszystko ;-)
UsuńSpódnica jest piękna, zazdroszczę życia w Paragwaju :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz i odwiedziny! :-)
Usuń